Dzień dobry. :D
Dzisiaj kontynuacja kolorowego postu o
lakierach do paznokci The ONE Long Wear. I jak zapowiadałam będą czary... Jeśli ktoś dobrze policzył na zdjęciach - posiadam 12 buteleczek z kolorową zawartością. Ale, jeśli ktoś jest spostrzegawczy to zauważy, że na zdjęciu pełnej kolekcji widać jeszcze 2 tajemnicze specyfiki... Poniżej ich zbliżenie w duecie. ;)
Z lewej, mój wspomagacz już od dłuższego czasu (widać, że wydajny przy okazji ;) ):
Emalia 2-w-1 The One
Bardzo przyjemna rzecz. Zdrowo, ładnie nabłyszcza paznokcie i jeśli ktoś lubi ich naturalny wygląd - w zupełności wystarczy do zapewnienia im ochrony oraz prezencji. Jeśli ktoś lubi kombinować z lakierami (jak ja powolutku! :D) - jest bardzo dobrą bazą, przygotowaniem paznokcia oraz warstwą ochronną z wierzchu.
Ale dopiero drugie cudeńko jest związane z czarowaniem. Uwaga... Pora na
Matte Top Coat, czyli matowy lakier nawierzchniowy The ONE
Ale zabawa! :D Stosujecie go, czekacie chwilkę i nie dość, że macie ochronną warstwę wierzchnią, to jeszcze nasze malunki stają się... M A T O W E . Naprawdę matowe. :D Przyznaję - nie jest to produkt potrzebny do życia, ale najzwyczajniej w świecie sprawił mi frajdę. :D
A tutaj macie dowody na mojej łapce. :)
(wygląd z 5 dnia obecności - potwierdzenie trwałości :) )
I tak stało się - mam 24 odcienie lakierów do paznokci The One Long Wear (a w drodze już kolejne 2, czyli 4 ;) ).
Czy to już obsesja? Nieeeeee. :D
Miłej środy!