Dobry wieczór. :)
Przejrzałam blog i doszłam do wniosku, że ostatnio pod względem kosmetycznym ciągle tylko makijaż, makijaże i makijażowo (nie licząc krótkich przerw na konkurs, warsztaty rozwoju osobistego i astaksantynę), więc pora na trochę odmiany.
Dzisiaj tą odmianą będzie makijaż całego ciała - Zapach... I to nie byle jaki, a nowość Oriflame, czyli tandem zapachowy:
So Fever...
Nie wiem jak Waszym, ale moim zdaniem już po buteleczkach wiadomo "o co chodzi" tym bukietom: Ona z pięknym, kobiecym wcięciem w talii, On postawny, barczysty i męski.
So Fever Him
Nie zdetronizował mojego ulubieńca, czyli Be the Legend, ale na srebrny medal zdecydowanie zasługuje. :)
So Fever Her
W Niej rządzi kwiat imbiru, drzewo sandałowe i czarna porzeczka (w ogóle ostatnio dochodzę do wniosku, że z "ciepłych", kobiecych zapachów najbardziej podobają mi się posiadaczki ciemnych owoców, np. w Masquerade są jeżyny, a wieczorowo ją uwielbiam!).
Co ważne - zapach jest naprawdę trwały. I już po kilku dniach używania spotyka mnie przyjemna chwila przy zakładaniu szalika, który przejął So Fever Her z mojej skóry. Mogę też faktycznie powiedzieć, że otulam się tym zapachem. :)
Podsumowując - jeśli lubisz ciepłe, podkreślające kobiecość zapachy, a Twój Wybranek jest Mężczyzną przez duże "M", to zestaw So Fever jest zdecydowanie dla Was i może bardzo umilić zbliżające się Walentynki. ;)
Miłego wieczoru!
Mam So Fever her i też mi się podoba. Choć nie mogę przeboleć wycofania Mirage, to był najpiękniejszy zapach Oriflame.
OdpowiedzUsuńA, o której odsłonie Mirage piszesz? Bo wersja zielona nie podpasowała mi, ale za to Daydream jest uroczy i był moim głównym zapachem przez dłuższy czas. Od wycofania zaczęłam go baardzo oszczędzać. Ale dzięki temu poznaję nowe zapachy. ;)
UsuńZielona :) tobył mój zapach!
OdpowiedzUsuń