Dobry wieczór. :)
Dzisiaj będzie bardziej historycznie. ;) Moim zdaniem najwspanialszym, najbardziej rozpoznawalnym i to naprawdę zasłużenie kosmetykiem Oriflame jest:
Krem uniwersalny Tender Care
I nie chcę się dzisiaj rozpisywać o jego znakomitych właściwościach, składzie, efektach (no może troszeczkę ;) ).
Zamiast tego opowiem Wam historię...
Wyobraźcie sobie, że Wasz Ukochany zabiera Was na zakupy. Co fajniejsze - zabiera Was na zakupy na ciuchy! I to dla Was. 😁
Zaczynacie się przebierać w całkiem fajną bluzkę i nagle... Czujecie... Okropny ból. 😟 Okazuje się, że po prawie całej Waszej ręce przejechał duży kolec z pękniętego zabezpieczenia... To, które jest usuwane przy kasie. I macie teraz na ręce "piękną-inaczej", długą, troszeczkę miejscami krwawą szramę...
Wracacie do domu i postanawiacie coś z tym zrobić. Przecież nie będziecie ludzi taką szramą straszyć. I pierwsze, co przychodzi Wam do głowy, to... Tak - nasz Tender Care. Wiesz, że jest dobry, choć takiego zadania specjalnego jeszcze przed nim nie stawiałaś. Smarujesz się wieczorem (akurat masz wersję karmelową).
Wstajesz rano, patrzysz... A tam pół cudu. 😄 Tam, gdzie sięgnęłaś kremem jest ewidentna, Naprawdę Ewidentna różnica w zagojeniu. Żałujesz, że wieczorem posmarowałaś się trochę niedbale, ale zaraz - widząc efekt - nadrabiasz zaległości.
I wiecie co? Ta historia wydarzyła się naprawdę. ;) Tutaj macie dowód:
Zaznaczyłam kreską granicę.
No powiedzcie czy to nie tenderowe czary? :)
Miłego (mam nadzieję, że bez konieczności gojenia) wieczoru! :)