Dzień dobry. :)
Dziś rzadko spotykany u mnie wpis - zapachowy. :) Słów kilka o:
Wonder Flower
Rzadko piszę o zapachach Oriflame, bo to chyba najtrudniejsza treść do przekazania na blogu. Jeszcze nie wymyślili możliwości przesyłania zapachów przez internet (bo np. dotyk gdzieś mi się już o oczy obił ;) ).
Dla Wonder Flower zrobię jednak wyjątek, bo ta woda toaletowa mnie w pewnym stopniu zaintrygowała i zaczarowała. :)
Już sam flakonik jest urokliwy - zatyczka kwiatek no i ta czcionka. Może Wam też kojarzy się z Alicją w Krainie Czarów? 😊
Ale przejdźmy do meritum, czyli zapachu. Motywami przewodnimi nuty głowy, serca i bazy (głębi) są odpowiednio: gruszka, tęczowy bukiet (czyli melon, jaśmin i cyklamen) oraz drewno kaszmirowe.
Przynależność gamy zapachowej jest określona jako kwiatowo-zielona. Przyznam, że nie przepadam za stricte kwiatowymi perfumami (oczywiście nazywając je tak w znaczeniu potocznym ;) ), jednak Wonder Flower ma w sobie "to coś". Jest kwiatowa przez co świeża, a z drugiej strony zestawienie jej z bardziej orientalna bazą drewna kaszmirowego nadaje naprawdę intrygujący efekt. :) No i jak na wodę toaletową jest bardzo wyrazista i całkiem trwała ( wyczuwałam ją spokojnie i z przyjemnością ok. 5 godzin :) ).
To tyle na dziś - życzę Wam czarownego wieczoru! :)